Instytut Fermentacji
2009-10-20 12:36:54„Riesenbutzbach. Stała kolonia" Christopha Marthalera miał być zapewne jednym z lepszych spektakli prezentowanych podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Dialog-Wrocław. Jednak tak się nie stało.
W zamyśle przedstawienie Marthalera miało opowiadać o sytuacji współczesnego człowieka w obliczu kryzysu ekonomicznego. Marthaler starał się pokazać ludzi pochodzących ze średniej klasy, mieszkańców strzeżonego osiedla, których jak dotąd stać było na kupno wszelkich dóbr materialnych i godziwe życie, pełne rozmaitych rozrywek, a którzy teraz przebywają w przestrzeni wielkiego „Instytutu Fermentacji" - rodzaju totalitarnego laboratorium, w którym role zamieniły się - Ci, którzy mieli władzę pozostają na łasce tych, którymi władali. Mimo tej niecodziennej sytuacji życie w kolonii nadal przebiega spokojnie: mieszkańcy zajmują się nuceniem fragmentów dzieł wybitnych kompozytorów (Bach, Szubert, Mahler), tudzież przytaczaniem co ciekawszych cytatów pochodzących z najlepszej literatury. Uwięzieni mogą jednak żyć spokojnie tylko wówczas, jeśli stać ich na wzięcie kredytu.
Jeśli nie stać ich na to - zostają wyłączeni ze społeczności. Marthaler przedstawia różnorodne sytuacje z ich życia, jak np. tę, w której bezrobotni wyliczają, czy uda im się zmieścić w kwocie 3,98 euro dziennie kupując jedzenie, jak to zalecił i udowodnił jako możliwe berliński polityk. Również z uczęszczania do teatru powinni oni zrezygnować z racji wysokich kosztów i zacząć wystawianie przedstawień w domu. Życie mieszkańców toczy wieczna nuda, przerywana plotkami, romansami i snuciem marzeń. Na scenie ujawnia się to m.in.: w sytuacji rytmicznego stukania palcami po meblach czy jedzenia winylowej płyty.
Autorką scenografii do spektaklu jest Anna Viebrock. Viebrok ściany sceny wyłożyła tandetną tapetą, umieściła na niej oddane do antykwariatu meble, z których każdy odnosi się do innego miejsca (biuro, sypialnia, pokój dzienny), do tego dołączyła podwórkowe garaże, dając wrażenie blokowiska. Scenografia Viebrok zdecydowanie „zagęszcza" atmosferę, wprowadzając do spektaklu elementy rodem z Hitchock'a - przedstawienie jest momentami straszne i dziwne. Elementy te pojawiają się również w wypracowanej, perfekcyjnej, doskonałej, aczkolwiek nieudramatyzowanej i „niepsychologicznej" grze aktorów.
Postacie nie są głębokie, ale są one ważnym nośnikiem myśli autora. Według niektórych interpretatorów Marthalerowi zależało na postawieniu pytania o wartość pieniądza oraz związek pomiędzy pieniądzem a sensem ludzkiego życia. Wydaje się, że udało mu się pokazać, w jakim stopniu może zmienić się życie człowieka w sytuacji braku pieniędzy. Trzeba jednak zauważyć, że u Marthalera nastąpiło niestety rozminięcie warstwy treściowej spektaklu z warstwą przedstawieniową, co sprawiło, że przekaz nie był do końca klarowny, a publiczność zamiast skoncentrować się na rozumieniu „Stałej kolonii" jako metafory codzienności, pokładała się ze śmiechu obserwując pokaz mody w ubraniach z second handów. Być może Marthaler miał początkowo dobry pomysł i dobrą na niego obrał również formę - perfekcyjną w realizacji pod względem aktorskim, muzycznym, scenograficznym, jednakże ostateczna realizacja pozostawia wiele pytań o przesłanie inscenizacji.
Alicja Jasiók
(alicja.jasiok@dlastudenta.pl)