Aktualności - Festiwal Dialog 2007

O aniołach w emocjonalnej zamrażarce

2007-10-12 14:17:08

Przez przeszło pięć i pół godziny rewelacyjni polscy aktorzy prezentują nam świat, w którym nie istnieją uczucia i wartości.

 

Snop światła przenosi się na coraz to nowych bohaterów. Pojawia się nad młodym, pogrążonym w kryzysie małżeństwie. On (Maciej Stuhr) był wychowany w mormońskiej, konserwatywnej rodzinie. Stara się (z marnym skutkiem) zwalczyć swoje homoseksualne instynkty. Ona (Magdalena Popławska) czuje, że coś jest nie tak. Raz po raz aplikuje sobie kolejne dawki valium, które na chwilę pozwalają jej zapomnieć i przenoszą ją w inne stany świadomości.

Bach, jasność oświetla Priora Waltera i Louisa Ironsona (Tomasz Tyndyk i Jacek Poniedziałek). Prior ściąga koszulę i obnaża przed swoim partnerem mięsaki Kaposiego. Ma zaawansowane stadium AIDS.

Światło nie omija też Roya Cohna (Andrzej Chyra), żydowskiego adwokata, również zarażonego AIDS. Ten odrażający typ uważa się za pana życia, z lubością oddaje się manipulowaniem ludźmi, nie zna litości ani dla przyjaciół (choć takich nie posiada), a tym bardziej dla wrogów. Jest bezlitosny, sądzi, że brak serca zapewni mu nieśmiertelność.

Pojawiające się nad postaciami światło nie niesie ze sobą jednak nadziei, ciepła. To surowy, zdehumanizowany blask lampy halogenowej. Bohaterowie starają się uciec z tego pozbawionego wartości świata, podświadomie poszukują idei, w którą mogliby uwierzyć. Dla jednych jest to nieskrępowany seks, dla innych chemiczne substancje. Jeszcze inaczej zachowuje się Harper. Po tym, jak jej małżeństwo legło w gruzach, zamyka się w „emocjonalnej zamrażarce". Nie odczuwa w niej bólu i rozczarowania, zarazem jednak odcina się też od miłości i wiary w lepsze jutro. Może tylko bezmyślnie trwać. Okazuje się jednak, że i brak uczuć powoduje cierpienie.

Światy tych bohaterów przenikają się, wzajemnie na siebie oddziałują. Ich historie są do siebie zaskakująco podobne. Problemem dla nich stanowi nie tylko brutalnie wkraczający w ich życie wirus HIV, nie tylko mniej lub bardziej uświadomiony homoseksualizm. Muszą się zmierzyć z większym problemem. Jest nim uczucie wykorzenienia, braku wzorców, jakichkolwiek autorytetów. Wiodą swe żywoty w zimnym postmodernistycznym świecie. Upadły „wielkie narracje", jak śpiewał raper Łona „Biblia przestała być bestsellerem", nie istnieją porywające tłumy ideologie. Komunizm jest anachronizmem, który sam siebie skompromitował i poddał autodestrukcji. Hippisowska rewolucja spełniła swoje zadanie i w sposób naturalny wygasła. Tradycyjne wartości jak rodzina i miłość nie mogą znaleźć miejsca w szybko zmieniającym się świecie.

„Stare światy" reprezentują otwierający obie części spektaklu mówcy - Rabin i „ostatni żyjący" bolszewik. Ich poglądy, sposób patrzenia na rzeczywistość się zdezaktualizowały. To dla młodych tetrycy, którzy potrafią jedynie moralizować. Nie są w stanie trafić do nowego pokolenia, nieporadnie stają w obronie dawnego porządku, równie przestarzałego jak oni sami.

Warlikowskiemu udało się oddać opanowującą bohaterów beznadziejność. Nie mogą znaleźć swojego celu, ślepo wierzą różnej maści fałszywym prorokom. Tęsknią za miłością, a jednocześnie nie potrafią kochać. Louis opuszcza swojego partnera w potrzebie, zostawia go tak, jak zostawił wcześniej swoją ciotkę.

Przez ponad pięć godzin widzowi pokazuje się rzeczywistość niczym z filmów Almodovara czy ciemnych pittsburskich uliczek serialu „Queer as a folk". Chorobą, która tak naprawdę trapi bohaterów, nie jest AIDS, lecz pustka i brak oparcia. To przez nią moralnie gniją, odrzucają prawdziwe uczucia, boją się wziąć odpowiedzialność za drugą osobę.

Aktorzy przeistaczają się w wewnętrznie martwe zombie. Klasą samą dla siebie jest Andrzej Chyra, Maciej Stuhr zadaje kłam opiniom, że potrafi zagrać jedynie słodkich nieporadnych chłopców, Rafał Maćkowiak „przegina się", jakby był wyciągnięty prosto z powieściowego "Lubiewa". Jacek Poniedziałek i Tomasz Tyndyk budują pełne psychologiczne postaci i zachwycają pełnym lubieżności tańcem.

Twórcom udało się stworzyć spektakl pozbawiony dłużyzn i „przegadanych" scen. Emocje co raz eksplodują, dreszcze przechodzą po plecach, nikt z przedstawienia nie wychodzi obojętny. A w głowie tli się iskierka nadziei. Może jednak uda się znaleźć wartości uniwersalne?

 

Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)

Więcej o Festiwalu Dialog na: www.dlastudenta.pl/festiwaldialog


 

Słowa kluczowe: Anioły w Ameryce Krzysztof Warlikowski recenzja maciej stuhr jacek poniedziałek andrzej chyra cielec
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Jeden gest
Jak mówić bez słów? - relacja z przedstawienia "Jeden gest"

Codzienność w świecie głuchych nie ma tylko dwóch, kontrastujących ze sobą oblicz. Jak w życiu każdego z nas, dominują w niej różne odcienie szarości. Nawet miganie nie jest wszędzie takie samo.

„Między Niczym a Nikim”
„Między Niczym a Nikim”

„Oresteja” w reżyserii Jana Klaty to niezwykle wizyjny i sugestywny spektakl o kryzysie wartości, degradacji moralności, zagubieniu i pustce wewnętrznej współczesnego człowieka.

"Proszę się nie denerwować, proszę pomyśleć"
"Proszę się nie denerwować, proszę pomyśleć"

Gdyby ożywić postaci z obrazu i wniknąć w sam środek tej dziwnej rzeczywistości, można by się poczuć, jak podczas spektaklu „Kartoteka" w reżyserii Michała Zadary.

Polecamy
Ostatnio dodane
Jeden gest
Jak mówić bez słów? - relacja z przedstawienia "Jeden gest"

Codzienność w świecie głuchych nie ma tylko dwóch, kontrastujących ze sobą oblicz. Jak w życiu każdego z nas, dominują w niej różne odcienie szarości. Nawet miganie nie jest wszędzie takie samo.

„Między Niczym a Nikim”
„Między Niczym a Nikim”

„Oresteja” w reżyserii Jana Klaty to niezwykle wizyjny i sugestywny spektakl o kryzysie wartości, degradacji moralności, zagubieniu i pustce wewnętrznej współczesnego człowieka.

Popularne
Trzy siostry
Trzy siostry

Historia trzech kobiet wychowanych w stolicy, lecz żyjących na prowincji. Każda z nich marzy o powrocie do Moskwy. Każda marzy o miłości.

Polacy to głupki?
Polacy to głupki?

Po głowie równo obrywają prości mieszczanie, jak i warszawskie „elyty".

O aniołach w emocjonalnej zamrażarce
O aniołach w emocjonalnej zamrażarce

Przez ponad pięć godzin widzowi pokazuje się rzeczywistość niczym z filmów Almodovara czy ciemnych pittsburskich uliczek serialu „Queer as a folk”. Chorobą, która tak naprawdę trapi bohaterów, nie jest AIDS, lecz pustka i brak oparcia. To przez nią moralnie gniją, odrzucają prawdziwe uczucia, boją się wziąć odpowiedzialność za drugą osobę.