Szepty i krzyki - ból istnienia [RECENZJA]
2015-10-18 11:55:35"Szepty i krzyki" to film Ingmara Bergmana z 1972 roku. Spektakl Ivo van Hove choć fabularnie podobny jest do obrazu filmowego, to jednak należy oceniać go jako samoistny byt i tak też uczynię. Punkt wyjścia jest jednak stały. Chora na raka Agnes, w ostatnich dniach swojego życia, przebywa pod opieką wiernej służącej Anny oraz przybyłych niedawno córek - Karin i Marii.
W czasie, gdy umierająca swe ostatnie chwile uwiecznia przy pomocy kamery wideo, córki bardziej niż pomocą, zajęte są swoimi sprawami, kłopotami prywatnymi i miłostkami. Śmierć kobiety, uwalnia je od przymusu przyjmowania z góry zaplanowanych postaw. Na jaw wychodzą od dawna skrywane żale.
Spektakl van Hove rozgrywa się w czasach współczesnych. Scena zaaranżowana jest w bardzo przemyślany sposób, a natłok jednoczesnej akcji oraz wykorzystanie multimediów robi spore wrażenie. Ekrany monitorów zdają się być odbiciem duszy bohaterki, dosłownie i w przenośni. Całkiem to sprytne zagranie, byśmy widzieli zbliżenie twarzy Agnes na jednym z monitorów, gdy fizycznie stoi ona w dalszej części sceny.
Przez większość spektaklu akcja rozgrywa się na dwóch planach. Gdy postać wiodąca w danej scenie stoi tuż przez widownią, w tle inne osoby również odgrywają swe role. Podzielność uwagi jest wielce wymagana. Tyczy się to przede wszystkim czytania napisów. Te wyświetlane są na podwieszonej nad sceną konstrukcji i nie raz trzeba wręcz zdecydować, czy oglądamy wydarzenia na scenie, czy śledzimy napisy ponad głowami bohaterów.
Aranżacja sceny zmienia się kilkukrotnie, jednak żadne przerwy nie są wymagane. Zmiany te zawsze są wynikiem zdarzeń fabularnych i dokonują ich sami aktorzy. Reżyser kilkukrotnie zaskakuje nagłą zmianą klimatu i dramaturgii. Spokojne sceny żywo zamienia w pełne akcji wydarzenia, a monotonię szeptów przerywa zdecydowanym krzykiem.
Odbiór spektaklu nie dla każdego będzie zrozumiały i oczywisty. Obok świetnie napisanych i odegranych scen, zdarzają się też te słabsze, skonstruowane jedynie aby szokować. Nie jestem też fanem nieuzasadnionej nagości na teatralnej scenie, a w przypadku Szeptów i krzyków nie doszukałem się metaforycznego uzasadnienia takowej.
Aktorstwo stoi na wysokim poziomie, a wzbogacone imponującymi smaczkami technologicznymi, sprawia, że losy postaci nas interesują. Spektakl van Hove warto zobaczyć. Jest zaskakujący i bywa szokujący. To 100 minut wypełnionych skrajnymi emocjami, przeciwstawnymi jak tytułowe szepty i krzyki.
Michał Derkacz
fot. Zbyszek Warzyński
Zobacz także: Galeria z próby spektaklu "Szepty i krzyki". Przejdź>>